piątek, 8 lutego 2013

Pączki

 Pączki. Nigdy za nimi nie przepadałam, a jednak zawsze wydawały mi się strasznie trudne do zrobienia. Bo drożdżowe, bo temperatura oleju, bo nadziewanie...

Ale tym bardziej chciałam nauczyć się je robić. I wiecie co? Smakują dużo lepiej niż te z cukierni! :)

Wydaje mi się, że choć nie jestem żadną wytrawną kucharką, przyrządziłam już na tyle sporo dań, że wystarczy mi spojrzeć na przepis, by wiedzieć mniej więcej, jak coś będzie smakować, jak (i czy w ogóle) wyjdzie (przydatne zwłaszcza przy wypiekach). Wiem ponad wszystko, jakim stronom ufać (tym dwóm na 1000%: http://www.mojewypieki.com/, http://www.kwestiasmaku.com/), znam też podstawowe zasady pieczenia najważniejszych ciast, a to naprawdę dużo ułatwia. Składniki o temperaturze pokojowej, przesiewanie maki, to, że drożdże rosną z cukrem, a sól im nie służy, rozmiar tortownicy, chłodzenie sernika, nieprzemiksowywanie ciast ucieranych, to, że prawie każde ciasto się dopiecze prędzej czy później, tylko trzeba cierpliwości i czasem sporo wykałaczek. Do lukru bardzo gorąca woda, a proszek do pieczenia i suszone drożdże nie mogą być zwietrzałe! Rozgrzany piekarnik + lodowata woda, którą lubią i kruche i karpatkowe (poza tym kruche wcale nie lubi ludzkich dłoni, bardziej służy im robot kuchenny albo nóż - należy wyrabiać z prędkością światła i odstawiać do lodówki, by było później jeszcze bardziej kruche). Mieszanie budyniu cały czas, by się nie przypalił i by nie zrobiły się grudki, a kremówki schłodzenie porządne i potrząśniecie przed ubiciem. A do ubijania białek zawsze dodaję soli. Im więcej mąki = tym mniej delikatnie. I chyba jednak cierpliwość jest najważniejsza. Zwłaszcza przy pączkach. :) Trzeba długo wyrabiać (na szczęście można mikserem), tak by ciasto już się tak nie kleiło. Muszą dużo urosnąć, zrobić się miękkie i puchate. Później wystarczy dobrać odpowiednią temperaturę oleju (najlepiej wyczuć ok. 180 stopni) i... już! Nie smażyć ani za krótko ani za długo, ani zbyt intensywnie, ani zbyt niemrawo. Być cierpliwym.



Przepis na pączki pochodzi oczywiście ze strony mojewypieki (stamtąd cytuję, z uwagami Doroty). Jest naprawdę fantastyczny!


Pączki
ok. 20 - 25 sztuk



600 g mąki pszennej + kilka łyżek do podsypywania
3 małe jajka
100 g masła, roztopionego
70 g cukru z wanilią
1/2 łyżeczki soli
2 łyżki rumu
250 ml letniego mleka
20 g świeżych drożdży lub 10 g suchych
olej, do smażenia
konitura lub krem, do nadziewania

Mąkę pszenną przesiać, wymieszać z suchymi drożdżami (ze świeżymi najpierw zrobić rozczyn). Dodać pozostałe składniki i wyrobić, pod koniec dodając rozpuszczony tłuszcz. Wyrabiać kilka minut, aż ciasto będzie gładkie i miękkie (starając się nie dosypywać mąki, mimo iż ciasto będzie się lekko kleić; polecam wyrabiać mikserem z hakiem do ciasta drożdżowego lub w maszynie do pieczenia chleba). Wyrobione ciasto uformować w kulę, włożyć do oprószonej mąką miski, przykryć i odstawić w ciepłe miejsce do podwojenia objętości (około 1,5 h).

Po tym czasie ciasto wyjąć na oprószony mąką blat. Rozwałkować na grubość około 1 - 1,3 cm i szklanką o średnicy 6,5 - 7 cm wykrawać pączki. Odkładać je na blaszkę oprószoną mąką do podwojenia objętości (powinny być bardzo dobrze napuszone, ale nie przerośnięte). Można również formować z ciasta kulki, które od razu nadziewamy dżemem (ja zawsze nadziewam już po usmażeniu).

Po wyrośnieciu smażyć pączki w oleju rozgrzanym do temperatury 175ºC, po kilka minut z każdej strony. Temperatura oleju nie powinna być zbyt wysoka, ponieważ pączki szybko zbrązowieją od zewnątrz, a w środku będą surowe (ja smażę we frytkownicy). Po usmażeniu odkładać na bibułkę do odsączenia. Nadziewać konfiturą lub kremem, jeśli nie zrobiliście tego wcześniej.

Jeszcze ciepłe lukrować lub pudrować.

Lukier:
1 szklanka cukru pudru
3 łyżki gorącej wody <ja użyłam zamiast wody rumu>

Cukier puder utrzeć z wodą do gładkości. Gęstość lukru regulować przez dodatek wody lub cukru.