poniedziałek, 4 lipca 2011

Chinese fortune cookies. Chińskie ciasteczka z wróżbą


Chinese fortune cookies, czyli chińskie ciasteczka z wróżbą. Te andrzejkowe. Popularne w europejskich-chińskich restauracjach, tejkełejach i sklepach z żywnością, w Chinach - nieuświadczalne. Chińczycy, z którymi rozmawiałam nawet o nich nie słyszeli! A przecież są takie pyszne, i tyle z nimi zabawy. I mają w środku magiczny papierek, który może zmienić całe nasze życie! Albo chociaż najbliższe dwie minuty. Podczas których będziemy się na dodatek rozkoszować prostym acz wyjątkowym smakiem, i całym mnóstwem okruszków.

Przed założeniem bloga myślałam o jego nazwie. A że lubię piec i jadę do Chin, postanowiłam na szybko połączyć to w chińskie ciasteczko. Jakie było moje zdziwienie, gdy z ciekawości zrobiłam research przedpieczeniowy i odkryłam, że Chinese fortune cookie nie jest wcale Chinese! Może jest Japanese? Może American? A może nie wiadomo i rację ma ten, kto stawia ją po środku: “The Japanese invented the fortune cookie, the Chinese advertised it, and the Americans tasted it." (cyt. z ciekawego, nieco bardziej dogłębnego, choć wcale nie więcej mówiącego, arykułu: http://chinesefood.about.com/od/foodamerica/f/fortune-cookie.htm).

Ciasteczka upieczone jeszcze przed wyjazdem – muszę je w końcu tu zaprezentować, razem z przepisem, który jest banalnie prosty! Przepis, luźno (prócz składników) przetłumaczony przeze mnie, pochodzi ze strony http://www.wikihow.com/Make-a-Fortune-Cookie. Jest tam sfotografowany cały proces robienia ciasteczek, jak również są podane cenne wskazówki – warto zajrzeć za pierwszym razem!


Chinese fortune cookies
Chińskie ciasteczka z wróżbą lub raczej po prostu:
Ciasteczka z wróżbą

2 białka
¾ łyżeczki ekstraktu z wanilii
½ łyżeczki olejku migdałowego
3 łyżki oleju roślinnego
8 łyżek mąki
1 ½ łyżeczki skrobi kukurydzianej
¾ łyżeczki soli
8 łyżek cukru
2 łyżeczki wody


Na samym początku przygotuj cienkie, dające się zwinąć, paseczki z wróżbami (najlepiej więcej, z ponad 20). Mogą to być znane aforyzmy, cytaty z filmów lub wybrane myśli specjalnie dla Twoich bliskich.

Nagrzej piekarnik do 150ºC. i wyłóż blachę piekarnikową papierem do pieczenia – drugą od razu też, by nie czekać z wykładaniem ciasta, gdy pierwsza tura ciasteczek będzie się już piekła.

Ubij białka na sztywną pianę. Dodaj ekstrakt z wanilii, olej i olejek migdałowy.

Wsyp mąkę, skrobię kukurydzianą, cukier i sól do osobnej miski. Dodaj wodę mieszając (lub miksując).

Połącz masę z mąki, skrobi, cukru i soli z masą białkową i mieszaj, dopóki nie uzyskasz jednolitej konsystencji.

Wykładaj ciasto łyżką stołową, która pomoże ci też spłaszczać przyszłe ciasteczka – by później łatwiej się je modelowało, zachowując spore odstępy, gdyż się rozlewa. Piecz ok. 13 min lub do czasu, aż brzegi zaczną się złocić i ciasteczko będzie można oderwać od papieru.

Zdejmij ciasteczka z blachy pomagając sobie szpatułką czy nożem i natychmiast umieść na środku wróżbę, zginając wpół i jeszcze raz, od boku, lub - bardziej tradycyjnie, lecz trudniej - chwytając za przeciwległe rogi i wyginając w łuk (do zginania pomocna będzie szklanka, a do utrzymania kształtu – kubeczki lub forma do muffinek); uwaga, ciasteczka szybko stygną i stają się kruche!

Ciasteczka są proste, smaczne i w ogóle FUN. Trzeba jednak trochę z nimi wprawy – łatwo ją zdobyć podczas pieczenia, np. na początek dobrze upiec tylko z dwa ciasteczka, żeby wiedzieć, jak się zachowują. Smacznego oraz have a good time while baking and fortunating!

6 komentarzy:

Bartek pisze...

Ewo, jesteś bezczelna!:) Takie pyszne reczy zamieszczasz na blogu! Lepiej byś je zrobiła i wysłała do biednej, postkomunistycznej Polski:)

p.s. To peanut butter jest crunchy, tak>

fortunkuki pisze...

Bartlomieju, sam se zrob! ja tu nawet piekarnika nie mam, buuu. a peanut butter jest whatever you want it to be!

Bartek pisze...

więc to nie są pyszności rodem z Chin,Ty je jeszcze w Polsce zrobiłaś?

fortunkuki pisze...

BARTLOMIEJ! to ile dostales z readingu ze zrozumieniem na praktolu w tym roku?! :D

Bartek pisze...

nic nie dostałem, bo my nie mieliśmy PNJA, ha! :)

Anonimowy pisze...

bardzo ciekawe, dzieki