czwartek, 2 lutego 2012

Last tango in Chongqing

A więc jestem, po wielkich nerwach z wizą i jeszcze większych problemach z Internetem, jestem... za ostatnią chińską bramką i przed pierwszym takim samolotem, samolotem w stronę Domu.

Chiny pożegnałam sama nie wiem, jak - trochę nostalgicznie, trochę radośnie, bardzo smutno, a pod koniec - w pełnej konsternacji. Nadal nie potrafię poukładać swoich myśli w blogowe słowa, ale wiem, że będę tęsknić, więc to nic straconego - pisanie zostawię na po powrocie. Dobrze będzie wracać do tych wszystkich miejsc... z domu. (tak teraz myślę)

6 komentarzy:

Majana pisze...

Kochana, koniecznie napisz po powrocie. Jak się czujesz w domku?
Pozdrowienia :)

Tyna pisze...

Tak, dobrze wracać do tych wspomnień po powrocie :) Pisałam tak o Chorwacji (w sumie to inaczej nie mialam wyjścia, za krotko tam byłam) i pozwoliło mi to na krotko zaczerpnąć lata tej zimy :)

fortunkuki pisze...

Dzięki! Doleciałam, i czuję się, cóż, jak w domu. :)

Lukasz pisze...

I tak wrócisz na szlak ;) :P. Przykro mi xD :P

Karolina Majsner pisze...

Już powrót? :( Wyobrażam sobie, że jesteś rozdarta - z jednej strony powrót do domu, z drugiej - zostawiasz tyle wspomnień i to, nie da się ukryć, inne, egzotyczne miejsce, które przez tyle miesięcy było Twoim domem. Mam nadzieję, że masz jeszcze duuużo zdjęć w zapasie, a ja w między czasie muszę sobie koniecznie przejrzeć Twoje archiwum ;) I nie przestawaj przypadkiem pisać - naprawdę miło się czyta :))

fortunkuki pisze...

Dzięki - pisać będę i to dużo, bo mam jeszcze mnóstwo w planach, opisać choćby miasta, w których byłam, a refleksji jest tyle, że nie jest to łatwe. No i tak... wróciłam do domu, więc jestem zwyczajnie zabiegana, ale to jest wspaniałe - tak, jak Poznań!!!