wtorek, 9 sierpnia 2011

Wyprawa do Syczuanu: Chengdu


Chengdu i rezerwat pand, właściwie. Dużo pand (pandy wielkie i czerwone), jeszcze więcej bambusów i mnóstwo turystów.

Niewiele czasu mieliśmy na tę niezbyt odległą od Chongqingu stolicę Syczuanu, więc nic oprócz pand nie zobaczyłam. Znaczy, wielki pomnik Mao jeszcze przede mną - na pewno wrócę, już nie mogę się doczekać!




A tak naprawdę, pandy były wspaniałe i w zupełności mi wystarczyły! Oprócz tego, że one same są takie... duże i słodkie i cały czas jedzą-odpoczywają-śpią-bawią się-jedzą-odpoczywają-śpią, to fakt, że tamtejsi ludzie tak dobrze zajmują się tym zagrożonym gatunkiem podnosi na duchu. Jedyna smutna strona to taka, że te dwa fakty mogą być połączone. Pandy to świetny biznes, wszyscy je kochają. A jest wiele innych zagrożonych wyginięciem zwierząt, o które się nie dba, bo to się nie opłaca. Tak czy inaczej, pandy mają dobrze. Sprzyjające warunki ku miłosnym igraszkom (może tylko ciut za wiele presji), jedzenia pod dostatkiem, wiele zieleni i... dostępne sale z klimatyzacją. I te wszystkie schlebiające im aaaaaaaaaaaw, ooooooooooooh, aaaawahahahaha ze strony turystów na najzwyklejszy widok pandowych rutynowych czynności: sięgania po następny pęd bambusa, wyrywania go sobie nawzajem z paszczy, próbowania ruchu i prawie natychmiastowe zaniechanie tego pomysłu, spanie... Pandy naprawdę wydają się wieść tam przyjemne życie. Naturalnie, nie jest to wolność, ale na wolności by zginęły... A nawet, jeśli nie, to przestałyby się rozmnażać, co w finale doprowadziłoby do tego samego skutku.








W Chengdu było jeszcze jedno świetne miejsce, w którym udało mi się zagościć. Sim's Cozy Garden Hostel. Faktycznie, niezwykle przytulne, urokliwe miejsce z niezwykłą atmosferą - atmosferą podróży i ciekawości. Zamiast zimnych, bezosobowych przestrzeni, których Chińczycy wydają się myśleć, że obcokrajowcy oczekują, znajdziemy tu tybetańskie flagi, stare instrumenty muzyczne, tradycyjne papierowe witraże, buddyjskie malowidła, czerwone lampiony... i dużo dobrego chińskiego piwa! Można tam też wypożyczyć książki (nawet polskie!) i mnóstwo dobrych filmów, poznać wielu ciekawych ludzi oraz zapisać się na zorganizowane stamtąd wycieczki (np. do rezerwatu pand) - mają swoich przewodników, którzy znają się na miejscu i rzeczy, co niewątpliwie pomaga tym, którzy nie mają zbyt wiele czasu i nie chcą go marnować.





3 komentarze:

Majana pisze...

Ależ niesamowite są te pandy! Cudownie na pewno móc widzieć je z bliska.
Jakie mięciutkie i piękne!
Pozdrowienia:)

otucH(D)a pisze...

w waszyngtońskim zoo były pandy (ale nie zdążyłam tam trafić)!

fortunkuki pisze...

Pandy rzeczywiście są przeurocze. :) Ale tylko te w Azji! nic nie straciłaś, M., zobaczysz, i to te proper ones, jak do mnie przyjedziesz!