niedziela, 29 stycznia 2012

Hong Shao Qiezi

Mój ulubiony, od samego początku, gdy nawet nie wiedziałam, co to jest.

Mam tyle jeszcze do opisania przed powrotem - dopiero co np. wróciłam z przepięknego Kunmingu, miasta na południu, gdzie wiosna króluje cały rok, a zimą, gdy Chongqing szary i mglisty bardziej, niż zazwyczaj, słońce Kunmingu okazało się wręcz zbawienne.

Może napiszę o wszystkim (WSZYSTKIM) jutro? Dziś postanowiłam zrobić sobie długi lunch - powrót do maja. Włosy wróciły do tamtej długości, ja - napełniona słońcem, a na stole, znowu, bakłażan, pachnący, złożony, intensywny, a tylko - bakłażan. Tylko ten hong shao!

3 komentarze:

Majana pisze...

Bakłażan mówisz? Lubię bardzo :) A to sam bakłazan, czy z jakimś dodatkiem?
Pozdrawiam serdecznie:)

Karolina Majsner pisze...

Co to jest za cudo? aaaale mi się marzy taka pychota!

fortunkuki pisze...

To ostry bakłażan z Chongqingu. :) Z mnóstwem chili, imbirem, czosnkiem, szczypiorem, specjalnymi fasolkami i ze zdecydowanie zbyt duża ilością oleju - pycha!...